Skuteczna regeneracja stawów za pomocą terapii regeneracyjnych i zabiegów operacyjnych

Życie żołnierza na misji w Afganistanie

Listopad w Afganistanie to zupełnie inna bajka. Ciepło, bardzo ciepło, bezchmurne niebo, dookoła majestatyczne góry. A przed nami kilometry pustyni, piachu i kamieni. Kamieni za którymi mógł czaić się wróg. Szedłem z moimi żołnierzami czwartą godzinę . Każdy z nas na sobie dźwigał ponad 25 kg sprzętu : kamizelka kuloodporna a w niej kilkanaście magazynków z amunicją , granaty hukowe, dymne, noktowizja, medpack oraz nóż. Ja przy pasku miałem jeszcze swój amulet – lisią łapkę, którą dała mi przed kolejną misją mama. Do naszego pojazdu KTO Rosomak mieliśmy nie więcej niż kilkaset metrów. Blisko i daleko. Jak się za chwilę miało okazać było dalej niż byśmy sobie tego życzyli. Nagle pada strzał. Niby żadne zaskoczenie a jednak. Ciało zaczyna reagować szybciej niż umysł. Adrenalina uderza z ogromną siłą .

Zdałem sobie sprawę z tego, że jesteśmy w kontakcie ogniowym, który dla nas jest widmem – nie widzimy absolutnie nikogo. Za to my byliśmy widoczni jak na dłoni. Żadnego schronienia. Płaska jak stół pustynia, kilka półtorametrowych głazów. Naszym jedynym schronieniem mógł być wóz ale stał o kilkaset metrów za daleko, na wzniesieniu będącym w tej sytuacji poza naszym zasięgiem. Działałem automatycznie, lata pracy, przygotowań, treningów oraz zdobyte wcześniej doświadczenie sprawiły że błyskawicznie podejmowałem decyzje , jak automat. Podzieliłem swój zespół na dwie sekcje. Jedna miała rozpocząć wspinaczkę żeby spróbować dotrzeć do Rosomaka. Zadaniem drugiej sekcji była osłona ogniowa prowadzona z karabinków…

Celowo nie dokończam teraz tej historii , chcę żebyście poczuli chociaż namiastkę tego napięcia.
Każdy dzień , każdy patrol to ryzyko. Walka z wrogiem, najczęściej niewidocznym bo tak dobrze zamaskowanym w afgańskich górach. Walka z temperaturą, terenem, i ciężarem który dźwigaliśmy. Nasze stawy trzeszczały z przeciążenia, odwodnienia, zmęczenia i stresu. Ale i tak największym wrogiem była tęsknota. Tęsknota za domem…

Dziś jestem bezpieczny chociaż paradoksalnie brakuje mi adrenaliny i tej roboty. Noszę w sobie wiele śladów Afganistanu i tego jakie piętno na mnie odcisnął. Te najbardziej namacalne to ból kolan, kręgosłupa, barków… Z tymi da się coś zrobić. Damian Zaborowski to lekarz, który z nimi świetnie sobie radzi. Niebawem nie będę o tych dolegliwościach pamiętał dzięki terapii odmładzania stawów. Ale są jeszcze inne ślady, takie których nikt nie widzi. Są w każdym z nas , żołnierzy . Nie zawsze wiemy jak sobie z nimi radzić ale uczymy się z nimi żyć chociaż wracają jak demony.