Skuteczna regeneracja stawów za pomocą terapii regeneracyjnych i zabiegów operacyjnych

I kto jest teraz prawdziwym Ironmanem?!

15 listopada 2016 r.

godzina 7:30

Wstaję, chociaż jeszcze bym pospała. Wieczorem dostałam tabsa na spanie więc nic dziwnego, że nie chce mi się wstać. Na krzesełku w wyjątkowo przytulnej sali szpitala Damiana w Warszawie, czeka na mnie złożone w kostkę ubranko z czegoś na wzór fizeliny. Białe i cieniutkie. Ale zanim je włożę, idę do łazienki. Starannie zaplatam warkocza dobieranego tak, żeby włosy nikomu nie przeszkadzały. Trochę się boję ale co tam. Ruszam pod prysznic i zaczynam procedurę mycia. Instrukcje dostałam poprzedniego popołudnia od pielęgniarki. Najpierw myję całe ciało specjalnym mydłem, spłukuję je by od razu nasmarować płynem do dezynfekcji. W życiu tak czysta i sterylna nie byłam i raczej już nie będę ;).

W końcu mogłam ubrać wdzianko.

Jakże się uśmiałam kiedy okazało się, że dół to galoty do kolan a góra to koszulisko, wiązane z przodu na troczki, w które zmieściłaby się jeszcze jedna osoba. Zdjęłam mojego ukochanego Tactixa Bravo, obrączkę i łańcuszek od mojego zwariowanego, cudownego męża. Tak oporządzona przycupnęłam na łóżku i czekałam na godzinę zero.

godzina 8:30

Słyszę ciężkie kroki, otwierają się drzwi. Wchodzi dwóch wysokich lekarzy. Damian i Wojtek. Przywitali się, pogadaliśmy chwilkę, Wojtek sprawdził kilka rzeczy (o!!! Nie wiedziałam, że mam aż taki niedowład prawej ręki. A to ci ciekawostka!), trochę się pośmialiśmy i sobie poszli tupiąc trepami o szpitalną podłogę.

około godziny 9:00

Do sali przychodzi uśmiechnięta pielęgniarka. Co oni biorą w tym szpitalu?! Wszyscy tacy uśmiechnięci, mili i spokojni! Chyba poproszę o receptę. Zaprasza mnie na salę operacyjną. Założyłam szlafrok od przyjaciółki Ani (alias Żaby ) i zdziwiona, idę. Zabawne to było, że sama sobie poszłam na operację. Nikt mnie nie wiózł na kozetce jak na filmach. Z drugiej strony po co, skoro nogi mam zdrowe ☺.

Na sali przywitała mnie pielęgniarka anestezjologiczna i od razu kazała zdjąć bransoletkę, którą z pełną premedytacją zostawiłam. Położyłam się na łóżku operacyjnym i powiedziałam, że nie zdejmę, nie ma nawet mowy! Na szczęście doktor Damian wiedział, że ją będę miała i powiedział, że mogę ją zostawić. Uf! Bo to specjalna bransoletka! Siedem czakr od Justyny! Żeby operacja się udała a rany szybko zagoiły.

Wkłucie w żyłę, jakieś gadki szmatki na rozluźnienie i…ktoś mnie budzi.

około godziny 13:00

Głosy dochodzą jak zza światów. Słyszę Damiana, rozmawia przez telefon. Podchodzi i do mnie. Słyszę jak mówi „właśnie się obudziła”. Zapytał czy chcę pogadać z Diabłem. Pewnie, że chcę. Ledwie coś wychrypiałam ale usłyszałam Diabła i wyskrzeczałam, że jest ok. Damian zabrał telefon. Czułam się dziwnie. Ogromny kołnierz na szyi, ledwie mogłam otworzyć oczy, chyba spuchła mi twarz.

dwie godziny później…

Obudził mnie ból z tyłu głowy. Coś mnie cisnęło. Podeszła pielęgniarka. Mówię, że boli mnie głowa. Dzięki Bogu sprawdziła dlaczego. Gumka do włosów z warkoczem była tak podwinięta że uwierała mnie w sam środek opuchniętej głowy. Ufff, jaka ulga!

około godziny 16:00

Obudziłam się już trochę bardziej. Jedyne, co mnie bolało to gardło. Po intubacji. Dziwne uczucie. Wiem, że wszystko się udało! W końcu mam to za sobą! Zacznę normalnie żyć, bez bólu. Pielęgniarka podaje morfinę, odłączają mnie od monitorów i zawożą na salę.

Późnym popołudniem wpada do mnie Agnieszka Wieszczek. Ta dziewczyna wnosi ze sobą totalne szaleństwo i radość. Gęba mi się śmieje! Cholernie chce mi się pić. Aga przemyciła dla mnie Sprite. Normalnie nie piję tego świństwa ale po operacji miałam taką ochotę właśnie na coś takiego. Kilka łyków…mmm! Co za ulga! Dostałam też przecudną piżamkę – Diabeł się na pewno „ucieszy” 😛

Odwiedza mnie Kasia z Damianem. Nastrój iście imprezowy! Najzabawniejsza była moja wizyta w toalecie, a raczej powrót.

Pozycja bojowa, szybkie zdjęcie, hyc do łóżka i ratuuuunkuuuuu! Dajcie reklamówkę! Agnieszka wykazała się mistrzowskim refleksem, dzięki któremu sprite bezpiecznie wydostał się z żołądka nie zalewając łóżka i mojego operacyjnego ubranka.

16 listopada 2016 r.

Budzę się po całkiem niezłej nocy. Spałam oczywiście prawie na siedząco ale łóżko było tak wygodne (z regulacją materaca w każdej pozycji), że czułam się zupełnie nie jak po poważnej operacji. Przyszła pielęgniarka z wózkiem, wsiadłam i jazda na RTG. To, co zobaczyłam na monitorze zrobiło wrażenie! Mój kręgosłup szyjny ozdobiony tytanową płytką i sześcioma śrubkami, które mają za zadanie trzymać w ryzach dwa implanty dysków.

7 lipca 2013 roku, we Frankfurcie ukończyłam triatlon na dystansie Ironman (3,8 km pływania, 180,2 km roweru i 42,2km biegu), na mecie czekał na mnie syn z maską Ironmana Marvela a teraz mam w sobie tytanową płytę. I kto teraz jest prawdziwym IRONMANEM?